Loviste
Loviste znaleźliśmy na forum advrider.pl – dotarliśmy tam już po zmroku i rano się okazało, że jesteśmy w raju. Trochę sobie jeszcze ten raj dosłodziliśmy.

Okolica robi wrażenie. Bardzo czysto, بسیار خوبی, taki malutki koniec świata – droga kończy się kilometr za kempingiem.



Samo miasteczko składa się z czterech knajp, dwóch marketów, dwóch kempingów i pewnie setki apartamentów do wynajęcia. Typowa wioska rybacka przejęta przez przemysł turystyczny. Jest jednak na tyle mała, że przynajmniej we wrześniu nie jest zadeptana. W sezonie, wedle poznanych Polaków, którzy spędzają tam wakacje od 9 lat, są tłumy – szczególnie dużo Polaków pojawiło się po emisji programu Makłowicza z tej miejscowości. Jedna z tych knajp, konoba Barsa, zasługuje na wzmiankę. Szef kuchni wyprawia tutaj cuda – warto jednak przygotować się na spory wydatek. My daliśmy się namówić i wspominamy smak potrawy do dziś.




Po rekonesansie dokonałem diagnostyki motocykla. ما در بر داشت, że pogubiłem nakrętki od mocowania kolektora wydechowego. Niestety są w takim miejscu, że zwykłymi kluczami nie ma możliwości ich dokręcenia. Wskazany przez właścicieli kempingu warsztat w Orebicu nie chciał nawet obejrzeć motocykla, ale udało się znaleźć drugi, gdzie zamiast pytać się czy spojrzą od razu im powiedziałem, że plastiki ściągam i zakładam sam, mają dokręcić 4 nakrętki i tyle. Cała “naprawa” kosztowała mnie 100 kun – trochę dużo, ale nie miałem wyboru. Wokół Loviste znajduje się kilka rajskich miejsc, ale po raz pierwszy w naszym obozie pojawił się mały rozłam – tak więc zamiast ciągłego lenistwa pojawił się jogging a później wieczorne wycieczki do okolicznych “atrakcji”.





Wykorzystaliśmy ostatnie chwile lenistwa a następnie mieliśmy w planach przejeżdzkę po Korculi i Hvarze.