Zatoka kotorska
Boka Kotorska to jedno z naszych ulubionych miejsc. Zawsze gdy jesteśmy w okolicy zatrzymujemy się tam na troszkę dłużej i próbujemy prowadzić leniwe życie Czarnogórca. Tym razem było tak samo. Po pobudce w Prapratno śniadanie połączyliśmy ze spacerem po Stonie.




Wymieniliśmy po złodziejskim kursie bośniackie marki na euro i pojechaliśmy do Czarnogóry Jadrańska Magistralą.

Po raz kolejny ominęliśmy Dubrovnik kierując się do Czarnogóry . Mały i skromny kemping, obok sklepik z domowym winem i warzywami, kawałek dalej lokalna knajpeczka, słońce, morze i widoki. Czekaliśmy na to cały rok.






Następnego dnia zrobiliśmy sobie wycieczkę do Kotoru, na spacer po starówce i pobliskim bazarku, na piwo z innym widokiem niż w Stolivie, w poszukiwaniu krewetek (najchętniej świeżych), sprawdzeniu czy woda po drugiej stronie zatoki jest tak samo ciepła i na mecz pierwszej ligi: Bokelj – FK Berkany.

Starówka w Kotorze mimo końca sezonu była dosyć zatłoczona. Oprócz zmotoryzowanych turystów dopływają tam olbrzymie promy, autokary, do tego marina, więc jest dla kogo zamienić miasteczko w cepelię.






Przed wejściem na stare miasto znajduje się bazarek z lekko zawyżonymi dla turystów cenami.


Po szybkiej rundzie turystycznej zregenerowaliśmy się nad wodą, zjedliśmy pyszne sandwicze i krewetki w schowanej za brzydkim blokiem knajpeczce, tuż obok starego miasta i udaliśmy się na miejscowy stadion.


Sam mecz toczył się w piknikowej atmosferze, klimat jak na naszej czwartej lidze. Sypiący się stadion bez miejsc siedzących, oglądanie meczu zza płotu, młodzież chichocząca po uszczypliwych komentarzach starszych miłośników futbolu dotyczących drużyny przeciwnej. W przerwie można było wyjść ze stadionu do pobliskiego sklepu i wrócić z piwem w siatce.To wszystko za dwa euro.



Następny dzień przeznaczyliśmy na leżenie na plaży, konsumowanie owoców morza i lekki, czterdziestopięciominutowy trekking do Górnego Stolivu.




Górny Stoliv rozczarował. To raczej klimat dla fanów http://opuszczone.com/. Może z dwa domy pozostały zamieszkałe, reszta niszczeje, ma zapadnięte dachy, wybite szyby w oknach, wyniesione wszystkie sprzęty. Cerkiew ma zamknięte na kłódkę wejście na podwórko i choć sprawia wrażenie opuszczonej, ktoś musi o nią dbać – bo o równej godzinie zaczął bić dzwon.




W nagrodę za udany dzień strzeliliśmy sobie litr domowego Vranaca z widokiem na zatokę.

Czarnogórcy wedle stereotypowych dowcipów to nacja leniwych, otyłych mężczyzn, którzy są wiecznie zmęczeni nic-nie-robieniem. Nasz dobrodziej z kempingu zrobił sporo abyśmy sobie utrwalili taki obraz mieszkańców Montengro.



Na wieść o panujących w Polsce temperaturach Durmitor i kanion rzeki Tary został odsunięty na rzecz przejazdu przez wyspy południowej Dalmacji.