Chwilowy chillout nad jeziorem
Kiedy rano wstałem miałem takie zakwasy jak po jakimś morderczym treningu w karnej jednostce Legii Cudzoziemskiej. Od rana przystąpiłem do eliminowania strat. Stelaż poskręcałem na nowo zapasowymi śrubami, nawet nie zapomniałem spakować kleju do śrub. Lusterko dostało sporą dawkę poxyliny i powertape’a – jak czas pokazał była to bardzo trwała prowizorka. Sprężynę do stopki musiałem gdzieś przyspawać. Gospodarze popędzali mnie, jak się później okazało, przygotowywali duży obiad.
& nbsp;
Usiadłem obok brata-sąsiada-mechanika i dwudziestoparoletniego chłopaka. Na stół wjechał tradycyjny kirgiski makaron z mięsem (pięć palcy), bulion oraz kawał mięsa z kością, na którym robiła się zupa. Brat-sąsiada-mechanika, jako najstarszy, dostał mięso do podzielenia. Co lepsze kąski podawał mi ręką – a ja grzecznie to połykałem popijając bulionem. Następnie chłopak nałożył mi ręką trochę makaronu oraz dostałem kawałek kości. Męczyłem się z nią nożem i widelcem aż wreszcie młody szturchnął mnie pod stołem. Scena jak w romantycznych komediach, kiedy główna bohaterka z niższych warstw społecznych nie potrafi zjeść homara na wytwornym przyjęciu u przyszłej teściowej i jakaś uczynna ciocia pokazuje jej co robić. Gesty były proste – odłóż sztućce i jedz rękami. Na koniec posiłku przyszedł ktoś z młodszego pokolenia z czajnikiem i wszyscy wymyliśmy ręce po jedzeniu. Oczywiście przed, w trakcie i po jedzeniu ciągle piliśmy herbatę.
Ta procedura też jest ciekawa. Przed każdą osobą stoi miseczka a przy stole znajduje się osoba odpowiedzialna (z moich doświadczeń – kobieta) za uzupełnianie jej zawartości. Wlewa trochę esencji z czajniczka i dolewa gorącą wodę z termosu. Gdy herbata zostaje wypita bez słowa podaje się ją osobie odpowiedzialnej i bez słowa podziękowania odbiera. Gdy ktoś zauważy, że miseczka jest pusta zabiera Ci ją sprzed nosa i podaje do uzupełnienia. Słowa podziękowania za dolanie płynu przyjmowane były ze zdziwieniem ale też z życzliwością.
Pożegnałem się serdecznie i ruszyłem w kierunku Issyk Kul. Moja dwutygodniowa wiza kazachska właśnie się zaczynała, więc postawiłem na dojazd najszybszą drogą – bardzo chciałem zobaczyć to jezioro. Biszkek objechałem jakaś pseudoobwodnicą, trafiłem nawet na jakiś kawałek autostrady (lub raczej – drogi szybkiego ruchu). Wcześniej nauczyłem się bardzo przydatnego rosyjskiego słowa: sfarka – czyli spawarka/spawanie dzięki czemu mogłem swobodnie korzystać ze stopki. Niestety, przestał działać czujnik. Musiałem pamiętać aby nie odpalać motocykla z wrzuconym biegiem i stopka oraz nie zeskakiwać z niego zaraz po postawieniu stopki. Zazwyczaj o tym pamiętałem.
Niestety, dałem się też złapać na radar i po raz pierwszy w życiu zostawiłem jakieś pieniądze policjantowi. Uparty był strasznie, początkowo robił sobie ze mnie żarty mówiąc o 100$ dolarach, potem o 2000 somów, aż wreszcie dostał 400 (~ 26 PLN). Bardzo byłem zły na siebie – przepłaciłem pewnie dwukrotnie.
Sama droga nie była specjalnie ciekawa. Czasem było widać z daleka jakieś górki, czasem jakiś postsowiecki pierdolnik w miasteczku. Jeżeli coś przykuwało uwagę to meczety – jednak z powodu architektury czy przepychu – czasem to jedyne nowe budynki w miejscowości.
Jezioro faktycznie jest przepiękne. Kiedy wreszcie do niego dojechałem musiałem się zatrzymać i po prostu na nie popatrzeć.
Niestety, musiałem zostać po jego północnej stronie. Buty mi nie wyschły oraz kurtka nie wytrzymała padającego tego dnia deszczu. Chciałem sobie znaleźć nocleg pod dachem, jednak nie w turystycznej miejscowości, których, jadąc od strony Biszkeku, nie brakuje. Strasznie nie lubię spać w namiocie gdy przemoknę. W pewnym momencie hotele i kwatery skończyły się, więc mogłem przystąpić do sprawdzonego sposobu szukania noclegu z wyżywieniem: od zapytania się w sklepie.
Już po chwili pani sklepowa przedstawiła mnie swoim trzem synom. Po obejrzeniu motocykla padła dosyć nieoczywista propozycja:
Może pojedziemy samochodem nad jezioro porobić zdjęcia?
Dziwne? Rzeczone zdjęcia to butelka wódki. Najmłodszy, osiemnastoletni z braci nie pił, więc mieliśmy kierowcę, dwaj starsi, uprkos, iż założyli swoje rodziny i wyprowadzili się z domu nie chcieli spożywać alkoholu na oczach matki. Kilka godzin później zrozumiałem dlaczego. Ta przemiła kobieta była głęboko wierzącą muzułmanką. Chłopaki z szacunku do niej ukrywali się z piciem wódki. Po wypiciu wódki i szybkiej kąpieli, która miała być chyba naszym alibi wróciliśmy do domu na kolację.
& nbsp;
To była uczta! Domowe pielmieni, kurczak, sałatki. Po przymusowej diecie “1000 kalorii”, którą przerobiłem w górach jadłem jak król. Cała rodzina strasznie mnie namawiała abym został dłużej – obiecywali mi nawet trekking na koniach w góry.
– ale ja nie umiem jeździć konno
– nieważne! damy Ci jakiegoś staruszka, sam Cię zaprowadzi
Po jedzeniu poszliśmy jeszcze oglądać owce – czyli wypić jeszcze trochę wódki. Starsi bracia rozeszli się do swoich domów, a młodszy przed snem poprosił mnie
– nie mów nic matce, dobra? Jak tylko zaśnie ja uciekam na imprezę
zapravo, po pierwszej nieudanej próbie, z butami i ciuchami w ręku, uciekł na jakieś spotkanie.
& nbsp;