Za co kocham Sarajevo
Za to, że wbrew wszelkim pogłoskom o islamizacji tego miasta, nadal czuć w nim kosmopolityczny duch. Europejsko ubrane kobiety spacerują po tych samych uliczkach starówki co okryte burkami muzułmanki, mijają się przy wejściach do imprezowni, w których alkohol leje się strumieniami a głośna muzyka zachęca do tańca. Wszystko to wydaje się być w harmonii, tak jakby każdy miał miejsce, w którym się idealnie odnajduje i akceptował istnienie zupełnie odmiennych.
Za ciche, spokojne dzielnice, położone na wzgórzach. Są tak spokojne, bo nie ma tam nawet sklepów, zakładów rzemieślniczych, warsztatów. Życie toczy się tam w zupełnie innym tempie.
Za najlepszego na całych Bałkanach burka, cevap oraz mistrzowską kawę.
Za życie nocne, za knajpy, w których czas zatrzymał się trzydzieści lat temu, za wiśniową rakiję i Sarajevsko.
Za starówkę, widok ze wzgórz i wszechobecne zakłady rzemieślnicze
Za najbliższe okolice.
I za ludzi i motocykle:
No i za to, że zostawiłem sobie coś, żeby mieć pretekst do powrotu

Pingback: To jest poczta, idioto | Przygody Owcy na motocyklu