Technika jazdy

Bezpieczny kurs w motoszkola.pl

Ponieważ za kilka dni wybieram się na techniczny kurs w motoszkole w ramach przypomnienia postaram się w kilku słowach opisać kurs bezpieczny.

Prowadzący kilka razy powtarzał, że jego kurs zawiera elementy ze szwedzkiego kursu na motocyklowe prawo jazdy. Program obejmował naukę upadania (a raczej uciekania z motocykla) przy prędkościach postojowych – niestety przy takiej liczbie powtórzeń można raczej to uznać za ciekawostkę, bo na pewno po dwóch próbach na każdą stronę żaden kursant nie nabył odpowiednich nawyków – oraz cały zestaw ćwiczeń do jazdy manewrowej. Bardzo ciasne kręcenie kółek, szerokie slalomy, zawracanie 'w garażu’. Całość polegała na opanowaniu jazdy na półsprzegle, dobrej pracy sprzęgłem oraz tylnym hamulcem. Gaz może być stały. I oczywiście balansowania ciałem. Czas przeznaczony na praktyczne próby był na tyle duży, że wszyscy kursanci złapali o co chodzi.

Było też wprowadzenie do przeciwskrętu – niestety pech sprawił, że podczas pokazowego przejazdu wykonywanego przez instruktora, kierujący zaliczył małego ślizga, więc uczniowie, lekko przestraszeni, niechętnie pochylali motocykl w zakręcie.

Najfajniejszą i najtrudniejszą próbą praktyczną było hamowanie połączone z wymijaniem przeszkody. Należało rozpędzić motocykl, wyhamować oraz wyminąć wskazaną w ostatniej chwili (poprzez wyznaczenie kierunku) przeszkodę. Wszystko na czas. Trudne i pobudzające wyobraznie.

Słabszym elementem kursu były tematy teoretyczne – szczególnie o ubiorze motocyklowym i pierwszej pomocy. Wiedza nie wykraczała poza to co można z łatwością znaleźć na forach internetowych czy dowiedzieć się w każdym rozsądnym sklepie motocyklowym. Teorie ratowało omówienie błędów z kultowej książki „Motocyklista doskonały” oraz dobry catering. 😉

Był też marketing pt: „Wiemy, ale teraz (dużo) nie powiemy, bo to jest na kursie technicznym” – jak widać po moim przykładzie to skuteczna metoda zachęcania do kontynuowania nauki w motoszkole.

Czy warto?

Myślę, że tak. Podczas kursu miałem tysiąc kilometrów przejechanym pierwszym w życiu motocyklem. Usystematyzowałem wiedzę, nauczyłem się manewrować motocyklem co później ułatwiło mi walkę w warszawskich korkach i zachęciło do nauki przeciwskrętu. Szczególnie polecam to wszystkim, którzy prawo jazdy robili w „standardowej” szkole nauki jazdy – gdzie ósemkę i slalom robi się „bez gazu”, na mieście jeździ się cztery godziny po trasie egzaminacyjnej a instruktor głownie pali pety z kumplami.

Szkoła ma dobrą opinię – terminy są zaklepane na kilkanaście tygodni do przodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *