Kurs Enduro Adventure w Motoszkola.pl
Ponieważ z każdym tygodniem jazdy byłem bardziej zadowolony z kursu technicznego w Motoszkole zapisałem się na kurs enduro u tego samego instruktora. Kurs składał się z nauki jazdy na stojąco, skręcania (również na pochyłym terenie), pokonywania połaci piasków, kolein, zjazdów i podjazdów oraz zawracania. Teoretycznie została omówiona technika pokonywania brodów oraz co zrobić gdy zaliczymy glebę w wodzie (koniecznie wyłączyć silnik przed zatopieniem maszyny, po wyciągnięciu powoli przekręcić tylne koło na piątym biegu, jeżeli się udaje to wyciąganie świecy i dopiero próba odpalania motocykla).
Ponieważ miałem praktycznie zerowe doświadczenie z jazdą w terenie oraz szosowe opony (większość uczestników przyjechała na kostkach) wywróciłem się chyba piętnaście razy – ale tylko raz przy jakieś większej prędkości – podczas lotu nawet zdążyłem się trochę przestraszyć, ale koniec końców nic nie stało się mi ani motocyklowi. Ważne uwagi, które muszę zapamiętać, bo pewnie nie uda mi się tego wyćwiczyć przed nadejściem zimy tak aby weszło mi to w krew:
- W momencie gdy przednie koło zaczyna wjeżdżać na podjazd przesuwamy całe ciało do przodu, osią obrotu są podnóżki.
- W momencie gdy przednie koło zaczyna wjeżdżać na zjazd, dupa leci na tył motocykla aby maksymalnie dociążyć tył
- To samo robimy w momencie wjazdu przednim kołem w poprzeczny rów
- Gdy zawracamy w prawo pod górę ciężar ciała musi znajdować się na lewym podnóżku, tak aby ewentualne podparcie nastąpiło lewą nogą a nie prawą (analogicznie przy zawracaniu czy skręcaniu w lewo czy zjeżdżaniu)
- Podczas jazdy koleinami nie trzymamy motocykla kolanami ale balansem ciała próbujemy utrzymać prawidłową pozycje
- Piasek przejeżdżamy w miarę stałą prędkością, raczej na wyższych obrotach i robimy wszystko aby się w nim nie zatrzymać
Na kursie było oczywiście więcej porad, ale część z nich była dla mnie logiczna (jak, na przykład, te o sposobach wyciągania zakopanego motocykla), że nie mam potrzeby ich notowania.
Ogólnie był to chyba najfajniejszy kurs ze oferty Motoszkoły – enduro dało mi strasznie w kość, przez większą część szkolenia jeździłem z wypiętą membraną i podpinką a po powrocie do domu była konieczna sjesta. Na zdjęciach Rafała K. Górskiego wyglądałem tak:



Dużo ćwiczeń i nauki przede mną, ale mam nadzieje, że mając świadomość tego co robię źle i do czego mam dążyć po każdym zjeździe z asfaltu będzie lepiej. I chyba częściej będę jeździł w lekkim terenie.
Zdecydowanie polecam.