Iran 2015

Kashan

Zgodnie z umową zostawiłem wszystkie torby w hostelu, zabrałem jedynie camelbaga oraz arafatkę i ruszyłem na podbój Kashan. Szybko zorientowałem się, że najprzyjemniejszym miejscem do przeczekania największych upałów jest bazar. prvo, można na nim kupić wszystko, zapoznać się z najnowszymi trendami miejscowej mody, coś zjeść, wypić herbatę oraz skorzystać z darmowych dystrybutorów schłodzonej wody. Po drugie, bazar robi ogromne wrażenie, poprzez swoją skalę, masy ludzi przetaczających się przez niego, no i, oczywiście architekturę.

Następnie wybrałem się na zwiedzanie meczetu i dzielnicy historycznych domów. Agha Bozorg był pierwszym meczetem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale to i tak było nic przy nic przy domu Abbasi. Wejście tam kosztowało mnie więcej niż zazwyczaj płaciłem za obiad (czyli 15 00 tumanów, za obiad płaciłem około 1 000 tumanów, cena biletu wstępu do zabytków to równowartość baku benzyny mojej Super Tenery mieszczącego jakieś 24 litrytyle, że to około 5 dolara). Spędziłem w tej rezydencji ze dwie godziny, siedząc sobie w cieniu, popijając wodę i pisząc maile do Polski. Jakbym miał książkę to możliwe, że został bym tam do wieczora.

W międzyczasie całe miasto wyludniło się. Wszystkie sklepy i herbaciarnie zostały zamknięte, Kashan wybierało się na sjestę.

Napełniłem CamelBaga wodą, zwilżyłem arafatkę i rozpocząłem poszukiwania jakiegoś parku, w którym planowałem się przespać gdzieś w cieniu. Włóczyłem się po pustych ulicach, przeskakując z jednej strony ulicy na drugą w poszukiwania choćby skrawka cienia aż nagle usłyszałem głos:

Jak sie masz? Jesteś Polakiem?

I tak poznałem Mohammada. Chłopak był w Polsce, bardzo mu się podobało, nawet postanowił się nauczyć polskiego. Umówiłem się z nim u niego w sklepie po 18, kiedy obaj się wyśpimy. O tej porze planowałem mieć już spakowany motocykl i powoli czekać na sprzyjające warunki pogodowe czyli spadek temperatury. Do przejechania miałem jakieś 300 kilometrów po autostradzie i adres jakiegoś hostelu w centrum Esfahan.

& nbsp;

Mohammad postanowił mi pomóc i załatwić mi nocleg w Esfahan. Wykonał kilka telefonów, do ręki wetknął mi papier z numerem telefonu zapewniając mnie, że jego kumpel mnie przenocuje. Świetnie! Naszą rozmowę przerywały co chwilę wypowiadane przez Mohammada polskie słowa, które akurat sobie przypomniał, tak więc w jego miejscu pracy co kilka minut rozbrzmiewały polskie frazy

Naprawiam drukarki

Pałac Kultury i Nauki

Było to z jednej strony absurdalne a z drugiej niesamowite, ponieważ z każdą minutą tych fraz było coraz więcej i więcej. Słońce powoli zachodziło, więc musiałem jakoś wydostać się na autostradę. Na bramkach zatrzymała mnie policja mówiąc, że motocykle mają zakaz poruszania się po takich drogach. Następnie sami doszli do wniosku, że nie powinno to dotyczyć mnie, bo motocykl jest szybki. Sprawdzili wszystkie światła, migacze i pozwolili mi jechać dalej. Podobną postawę przyjmowali pracownicy na bramkachnikt nie chciał ode mnie pobrać opłaty. Jedynym felerem były światłanoc była tak jasna, że prawie nie oświetlały mi drogi. Musiałem jechać dosyć wolno, jakieś 80 km / h. Próbowałem dokonać jakieś regulacji, ale nie dałem rady poprawić tego, tak więc zacząłem sobie szukać pomocy w inny sposób. Przyklejałem się do jakiegoś samochodu, który jechał z odpowiednią dla mnie prędkością (110-120 km / h) i zależności od jego gabarytów jechałem przed nim lub za nim wykorzystując fakt, iż jego reflektory doświetlają mi drogę. Dzięki “light-friendssprawnie dotarłem do Esfahan, pozostało mi odnaleźc Hassana, kumpla Mohammada. W dwumilionowym mieście, bez telefonu i GPS nie było to łatwe, ale już po czterdziestu minutach byłem u niego w domu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *