Dzień drugi czyli już czuję się jak w domu
Wyobraź sobie: budzisz się, otwierasz namiot i masz taki widok:
Czy tak rozpoczęty dzień może być zły?
واقعا, był to jeden z lepszych podczas tej podróży. Ponieważ nie miałem żadnej przygody (w czasie tamtej wycieczki dzień bez podniesionej adrenaliny był dniem straconym) opiszę moje kontakty z miejscowymi.
اولا, miałem wyśmienity humor – co łatwo sobie wyobrazić – jechałem piękną drogą przez góry w świetną pogodę. Spod kasku co chwilę wydobywały się okrzyki zachwytu. Miejscowi kierowcy byli przewidywalni – styl lekko porywczy, ścinanie zakrętów, czasem jazda pod prąd, ale bez większych niespodzianek. Dla wizualizowania tego jak świetnie się czułem wrzucam małą galerię – to była moja rozgrzewka tamtego dnia:
Z uśmiechem od ucha do ucha mijałem jurty, małoletnich pasterzy, rozwalone samochody i stada koni. Wszechobecne stada koni, którzy pilnują maksymalnie kilkunastolatkowie. Tak jakby praca przy tych zwierzętach była obciachem w tym wieku gdy z Justina Biebera przerzucasz się na jakiś rockowy zespół. Bawiłem się tak znakomicie, że nawet kontrola na milicyjnym poście nie mogła mi popsuć nastroju. Po krótkiej wymianie uprzejmości mundurowy przeszedł do rzeczy
– A podarek kuda?
– U mienia jest podarek!
Z wielką radością obdarowałem milicjanta nalepką.
Do kompletu próbował wysępić długopis, ale powiedziałem mu, że mam tylko jeden i chwilę później pożegnaliśmy się. W Toktogul zatankowałem, co będzie bardzo istotne w świetle wydarzeń kolejnego dnia a kilkanaście kilometrów dalej, w Torkent obiłem na lewo w kierunku na Toluk.
Tu zaczęła się moja akademia enduro. Zgodnie wytycznymi od niemieckiego kolegi jechałem w dzień i nie odpuszczałem nigdy gazu. Początkowo tempo było żenujące – co najwyżej 50 kilometrów na godzinę po równym jak stół szutrze. Jechałem jednak bardzo pewnie, dopiero potem zauważyłem, że na pierwszych zajęciach w mojej akademii pokonałem przełęcz leżącą prawie 2000 metrów nad poziomem morza. Po drodze co chwilę ktoś mnie zatrzymywał, a to na herbatę, a to pogadać, zachęcając do kąpieli w rzece, proponując nocleg. No i wszędzie ten kumuz. Nienawidzę mleka, więc jako wymówkę wymyśliłem sobie problemy zdrowotne po spożyciu mlecznych przetworów. Moim rozmówcom robiło się tak przykro, że zaczynałem mieć wyrzuty sumienia. Kumuz zazwyczaj jest serwowany “z gwinta” bądź z jakiegoś kubka, miseczki, butelki po jakimś napoju. W internecie można znaleźć eleganckie zdjęcia kumuzu przechowywanego w drewnianych beczkach czy też miseczkach – bullshit – zapas specyfiku miejscowi przechowują w kanistrach.
Miejscowi prowadzą bardzo przyjemne, lekkie życie skutecznie pozbywając się meczących europejczyków problemów. Na przykład żaden z tych pięciu jegomości nie posiadał zegarka ani telefonu komórkowego. Na pytanie, która godzina wzruszali ramionami dziwiąc się, że zadaje im jakieś kompletnie nieistotne pytanie.
Inny przemiły pan specjalnie wybiegł na drogę aby mnie zaprosić do swojej jurty, w której mieszkał z trójką malutkich dzieci i żoną. Szczególnym uczuciem darzył synów, którym kazał mi pozować do zdjęć. Na moje pytanie jaka jest temperatura w nocy odpowiedział:
– nie zamarzniesz.
– to ile będzie tych stopni
– no, trzy będą
Przejazd motocykla przez wioski i jurty wzbudzał taka sensacje, jak w latach osiemdziesiątych, przelot samolotu nad blokami na warszawskiej Pradze. Wszyscy na chwile przerywali mecze, grę w klasy czy pikuty, wyciągali ręce do góry i machali do pilota.
Czułem się świetnie. Zatrzymywałem się co chwilę z kimś pogadać, widoki były jeszcze piękniejsze niż się spodziewałem, pozostało mi tylko znaleźć jakąś knajpeczkę na obiad lub chociaż sklep i miejsce na nocleg. W tym celu udałem się do jednego otwartego tego dnia sklepu w miejscowości Toluk. Rzuciłem okiem na półki z towarem i trochę się przestraszyłem. Asortyment:
- papierosy, również na sztuki
- wódka, również na szklanki
- piwo
- chemia gospodarcza
- trochę kosmetyków
– jest może chleb?
– jest.
był tak twardy, że mógłbym go użyć do wbijania śledzi od namiotu
– a jakiś świeży jest?
– nie. u nas chleb to każdy piecze sam
Na to nie byłem przygotowany, ale zaraz się poprawiłem. ما در بر داشت, że obiad mogę kupić od pani sklepowej i jeszcze mogę u niej przenocować, bo w obejściu ma dwa domy – jeden z nich jest pusty, ponieważ jej dzieci wyprowadziły się kilka lat temu do miasta. Pani okazała się być przemiła, znała nawet kilka słów po angielsku, których się nauczyła powtarzając prace domowe z wnuczką. A do tego świetnie gotowała, tak więc trafiłem idealnie.