برجستهگرجستان 2012

واردزیا و بازگشت به Batumi

بازگشت آهسته خانه من تصمیم به ماندن در حالی که دور در واردزیا. این حل و فصل کوچک است, w której jest może pięć domów oraz skalne miasto z XII wieku. W czerwcu 2011 roku w tej miejscowości można było zjeść obiad w domowej restauracji oraz spać u podnóża skały, w której wykute są groty oraz znajduję się monastyr. Rok 2012 przyniósł szereg zmian: dostępny jest malutki guesthouse oraz druga restauracja w malutkim drewnianym budynku z pysznym jedzeniem.

Droga z Signagi do Khashuri ma tylko jeden moment, w którym czekają motocyklistę jakieś emocje. To przejazd przez Tbilisi. W porównaniu z tamtejszym ruchem drogowym burdel na ulicach Tirany czy Istambułu to miasteczko drogowe dla dzieci. Chcesz żyć? Ustępuj pierwszeństwa wszystkim, trąb, uciekaj sprzed maski samochodu, który chce znaleźć się na Twoim miejscu. I nie licz na to, że ktoś może zahamować w razie czegotamtejsi kierowcy mają zwyczaj oszczędzania benzyny poprzez wyłączanie silnika gdy tylko jest to możliwe. Poza tympo co hamować skoro to Tobie bardziej zależy na uniknięciu kolizji? Cała szczęście to tylko kilkanaście kilometrów.

Od Khashuri do Vardzi z każdym kilometrem jest ładniej. Droga przylepiona jest do rzeki, asfalt nowy, ruch znikomy, od czasu do czasu krowy na środku drogi i pozdrowienia od mijanych kierowców. Gdy dojeżdżam domiejsca kempingowegoz daleka widzę cztery uśmiechnięte od ucha do ucha twarze wymachujące rękami na powitanie. To moi ukraińscy przyjaciele poznani kilka dni wcześniej przed Kazbegi!

Dawaj, u nas mnogo samogonu!

Taka zapowiedź wieczoru sugerowała długą noc i ciężki poranek. Siedząc przy stole kilka metrów od rzeki, z widokiem na skalne miasto delektowałem się samogonem pitym pod wyśmienite gruzińskie dania wraz Ukraińcami turystami z Niemiec, USA i dwoma Polkami. Staraliśmy się ustanowić rekord wzniesionych toastów za przyjaźń pomiędzy narodami świata. Ciężko oddać jest klimat tej biesiady, ale była to najfajniejsza impreza tego wyjazdu. Klimat, który stworzyli motocykliści z Ukrainy, ich dowcipy, serdeczność i otwartość sprawiły, że bariery językowe nie miały żadnego znaczenia. Z pobliskiego guesthouse’u wyciągnęliśmy też na kilka kieliszków Kotyę, z którym umówiłem się następnego dnia na przejechanie drogi AkhaltsikheBatumi przez przełęcz Khulo czyli mój pierwszy dłuższy, prawdziwy offroadowy kawałek w życiu. Do późna w nocy nad okolicą roznosiły się nasze śmiechy oraz hasło wieczoru:

Za drużbę narodów!

Po szybkim rekonesansie w skalnym mieście i wspólnym śniadaniu wyruszyliśmy do Batumi. Kotya niewiele robił sobie z kamieni, przejazdów przez potoki. Nie przeszkadzała mu załadowana na full Africa Twin, koszmarnie wielki akcesoryjny bak, szosowe opony i żona z tyłu. Cała trasę przejechał na siedząco, co najwyżej podnosił nogi do góry, żeby mu nie naleciała woda do butów. Dla mnie ta trasa to było spore wyzwanie, przejechałem ją w jakimś żenującym stylu, ale dałem radę i to było dla mnie najważniejsze. Widoki na tej trasie to bajka, sam przejazd przez ledwo odsłoniętą przełęcz to mistrzostwo świata. Warto było.

Następnego dnia umówiliśmy się na wspólny przejazd do Kapadocji najnudniejszą trasą świata czyli BatumiSamsun.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *